Przez cały sezon walczył o miejsce w bramce futsalowej Legii z Tomaszem Warszawskim, a gdy Warszawski doznał kontuzji, sam na pewien czas został pierwszym bramkarzem naszej drużyny. Także i jemu zdarzyła się miesięczna absencja z powodu urazu.
W meczu ze Zdrowiem Garwolin, decydującym o awansie Legii do barażów o pierwszą ligę, był bliski zdobycia bramki na 3:1, ale piłka tak niefortunnie odbiła się, że po chwili musiał interweniować na przedpolu swojej bramki, po czym arbiter pokazał mu czerwoną kartkę. Mateusz Łysik, bo o nim mowa, w sezonie 2019/20 liczył na podwójny awans – nie tylko z futsalową Legią do I ligi, ale również z Mazovią Mińsk Mazowiecki do trzeciej ligi w piłce 11-osobowej. O ostatnich miesiącach, a także planach na najbliższą przyszłość rozmawiamy z 24-letnim, niezwykle utalentowanym golkiperem.
Sezon 2019/20 był bardzo nietypowy ze względu na pandemię koronawirusa. Miałeś powalczyć o awans z Mazovią do III ligi, a także z futsalową Legią na zaplecze ekstraklasy. Ten drugi cel może uda się jeszcze zrealizować, z kolei w Mińsku Mazowieckim na awans trzeba będzie poczekać kolejny sezon – sześć punktów straty do Drukarza, ale też nie udało się Wam rozegrać żadnego meczu rundy rewanżowej.
Mateusz Łysik (bramkarz Legii): Tak, to był bardzo nietypowy sezon. Po przepracowanym w pełni okresie przygotowawczym, nie rozpoczęliśmy rundy rewanżowej… W Mińsku mamy na tyle dobrą drużynę, iż wierzyłem w to, że jesteśmy w stanie odrobić stratę sześciu punktów do Drukarza. Teraz już oficjalnie liga została zakończona i to Drukarz uzyskał upragniony cel. Jeśli chodzi o futsal to wierzę, że uda się rozegrać baraże i awansować ligę wyżej.
W Mazovii miałeś pewne miejsce w wyjściowym składzie, z kolei w futsalowej Legii zaczynałeś jako zmiennik Tomka Warszawskiego. Później po kontuzji Warszawskiego, na pewien czas byłeś pierwszym bramkarzem. Rywalizacja o miejsce w składzie Legii na Twojej pozycji nie należy do łatwych.
Oczywiście rywalizacja w naszej bramce jest na bardzo wysokim poziomie. Tomek to bardzo dobry bramkarz, od którego uczę się techniki bramkarskiej na parkiecie i nie tylko. Trzeba zaznaczyć, że wcześniej zaczął przygodę z futsalem, ale mimo to jestem zdeterminowany, aby być jak najlepszym na swojej pozycji.
Jak radziłeś sobie w tym sezonie z łączeniem gry i treningów na trawie oraz w hali – nie było meczów, które nakładały się, i musiałeśwybierać, gdzie zagrać?
Nie jest tajemnicą, że większość z nas pracuje na pełny etat, a także trenuje na dużym boisku i w hali. Jest ciężko, ale jeśli chce się osiągnąć upragnione cele, trzeba ciężko trenować. Niektóre zaległe mecze delikatnie nakładały się na siebie, ale udawało się wszystko organizować jak najlepiej.
W futsalowej Legii w tym sezonie było sporo kontuzji. Sam zresztą wypadłeś na pewien czas z gry. Powiedz jak doszło do urazu, ile czasu trwało leczenie?
Kontuzje zdarzają się w sporcie dość często i u nas również ich nie brakowało. Myślę, że było to spowodowane zwiększonym obciążeniem po świętach i Nowym Roku, kiedy wszyscy wrócili na duże boisko i zaczęli okres przygotowawczy, a na hali sezon już trwał. Moja kontuzja wykluczyła mnie z treningów na miesiąc. Po badaniach okazało się, że naderwałem więzadło w kostce. Od dłuższego czasu jest już wszystko dobrze i czekam na powrót do grania w piłkę.
Niesamowite boje toczyliście ze Zdrowiem Garwolin, zarówno w lidze, jak i rozgrywkach Pucharu Polski. W rywalizacji z takim przeciwnikiem trzeba było zachować pełną koncentrację przez całe spotkanie, nie można pozwolić sobie na chwilę nieuwagi.
Mecze ze Zdrowiem stały zawsze na wysokim poziomie. Można powiedzieć, że to był taki przedsmak barażów. Podejrzewam, że w barażach poziom będzie podobny.
Ostatni mecz ze Zdrowiem zapamiętasz na pewno doskonale, z powodu czerwonej kartki, którą ujrzałeś przy stanie 2:1. W tamtej akcji niewiele brakowało, a to Wy byście zdobyli gola na 3:1, jednak po szybkiej kontrze, zostałeś usunięty z boiska. Jak oceniasz tamtą swoją interwencję?
Dokładnie, mogliśmy zdobyć bramkę na 3:1… Po moim strzale piłka tak niefortunnie odbiła się, że przeleciała nade mną i musiałem się ścigać z Pawłem, gdyż mógł wbiec z piłką do pustej bramki. Wtedy zrobiłoby się 2:2 i nie wiadomo jakim wynikiem skończyłby się ten bardzo ważny dla nas mecz. Interweniowałem w taki sposób, aby odebrać piłkę przeciwnikowi. Niestety nie udało się, zostałem wyrzucony z boiska, ale najważniejsze, że do końca spotkania utrzymaliśmy korzystny dla nas wynik (2:1). Także uważam, że podjąłem bardzo dobrą decyzję, ratując w pewnym sensie drużynę przed utratą bramki. Po analizie wideo, wyjaśniliśmy sobie co poszło nie tak.
W futsalu zdecydowanie częściej niż w piłce 11-osobowej, bramkarz może wpisać się na listę strzelców. Tobie również udała się ta sztuka w ostatnim sezonie. Dla bramkarza to podwójna radość?
Wiadomo, że najważniejsze moje zadanie to bronić i nie puścić bramki. To jest najważniejsze dla bramkarza, ale mając możliwość pomagać drużynie, niczym szósty zawodnik z pola, i strzelać bramki, to jest wspaniałe uczucie.
Kibice parokrotnie “domagali” się bramki zdobytej przez bramkarza. Liczna publiczność podczas Waszych meczów, która tworzy niepowtarzalną atmosferę to coś rzadko spotykanego na futsalowych parkietach, szczególnie na tym poziomie rozgrywkowym.
Atmosfera na naszych meczach jest na najwyższym poziomie i za to duży “szacun” dla wszystkich, którzy przyjeżdżają i nas wspierają.
W trakcie sezonu do sztabu szkoleniowego Legii dołączył Ryszard Milewski, który wiele czasu poświęcał właśnie na treningi z bramkarzami. To na pewno pomocne na Twojej pozycji.
Doświadczenie oraz wiedza, którą dzieli się z nami trener Milewski jest bardzo pomocna; jest dla nas dużym autorytetem.
Jak oceniasz Wasze szanse na awans, w przypadku decyzji o rozegraniu barażów, do których awans już wywalczyliście?
Jestem przekonany, że wygranie przez nas barażów jest bardzo możliwe. Wszystko zależy od nas i jestem pewien, że każdy z nas jest tak samo mocno zdeterminowany do tego, aby wywalczyć awans.
Jak z kolei widzisz dalszą możliwość łączenia gry w piłkę 11-osobową z futsalem, w przypadku awansu do pierwszej ligi?
Na tę chwilę staram się nie wybiegać aż tak daleko w przyszłość… Chociaż zdaję sobie sprawę, że coraz bliżej takiej właśnie sytuacji. Jednak najpierw musimy awansować, a potem będę myślał co dalej.
Po tylu tygodniach kwarantanny, chyba musisz być spragniony powrotu na boisko, do treningów, nie mówiąc już o adrenalinie towarzyszącej meczom o stawkę?
Piłka nożna jest obecna w moim życiu od momentu, gdy skończyłem 6 lat. Wiadomo, że czasami fajnie jest zrobić sobie wakacje od piłki, ale czas kwarantanny jest zdecydowanie zbyt długi i już nie mogę doczekać się powrotu na trawę oraz parkiet. Wtedy spotkam się z kolegami z drużyny i wspólnie będziemy realizować wyznaczone cele.
Rozmawiał Bodziach