Zaczynał przygodę z piłką w Akademii Piłkarskiej Legii. Po sześciu latach trafił do Dolcanu, a następnie do Legionovii, gdzie był rezerwowym bramkarzem II-ligowej Legionovii Legionowo. Tomasz Warszawski, bo o nim mowa, przed dwoma laty, podjął decyzję o zmianie dyscypliny. Z trawiastego boiska przeniósł się i zaczął bronić w rozgrywkach futsalu. Warszawski czynił szybkie postępy i już po dwóch sezonach otrzymał oferty gry w futsalowej ekstraklasie, a jego umiejętności docenił także selekcjoner reprezentacji Polski do lat 19. Golkiper zdecydował się związać z Legią Warszawa, której barw bronić będzie w nadchodzącym sezonie w rozgrywkach II ligi. O przygodzie z piłką, planach dotyczących gry w Legii oraz reprezentacji, rozmawiamy z Tomaszem Warszawskim – legionistą z krwi i kości.

W sezonie 2019/20 będziesz występował w barwach futsalowej Legii, ale niewiele osób wie, że zaczynałeś w młodzieżowych drużynach Legii, tyle że na trawiastym boisku. Opowiedz jak to się zaczęło.
Tomasz Warszawski: W Legii zacząłem trenować od 7. roku życia, od pierwszego naboru, na który zaprowadziła mnie mama. Dostałem się i zostałem tu na kolejnych 6 lat. Było to świetne miejsce na rozpoczęcie przygody z piłką, ponieważ wtedy nie było tak profesjonalnych akademii jak teraz. Legia zawsze była kilka kroków przed wszystkimi i to właśnie tutaj nauczyłem się podstaw. Przede wszystkim nawyków funkcjonowania w profesjonalnym klubie, które później, będąc w innych miejscach, bardzo mi pomagały.

Od początku pierwszym wyborem była rola bramkarza, czy może zaczynałeś w polu?
– Na początku w Legii nie było podziału na pozycje, wszyscy grali wszędzie. Jednak gdy pojawiły się, od razu stanąłem na bramce. Od zawsze ciągnęło mnie do bronienia, zadecydowało także to, że będąc w Legii nie miałem piłkarskiej sylwetki i według znanego powiedzenia ‘gruby na bramkę’, znalazłem swoją pozycję na boisku.

Później trafiłeś do Dolcanu i Legionovii – w tej ostatniej drużynie ćwiczyłeś nawet z seniorami grającymi wówczas w II lidze. Co zdecydowało, że w 2017 roku zakończyłeś grę w piłkę na zielonej murawie?
– Powód jest jeden – wzrost. Mam 172 cm wzrostu, co na pozycji bramkarza z miejsca mnie dyskwalifikuje. W Legionovii z pierwszą drużyną zacząłem trenować mając 16 lat, w kilku meczach siedziałem na ławce w II lidze. Przez ten rok nauczyłem się wiele, miałem okazję poznać i trenować ze świetnymi ludźmi. Na początku nowego sezonu uznałem, że nie ma sensu dłużej się łudzić, że urosnę. Tym bardziej, że zrobiłem specjalistyczne badanie, w których wyszło, że maksymalnie osiągnę wzrost 174 cm. Wtedy pomógł mi trener Ryszard Milewski – ojciec Mariusza, który powiedział mi o AZS-ie UW. Wcześniej nie miałem pojęcia, że w ogóle istnieje drużyna futsalowa w Warszawie.

Niemal od razu trafiłeś do futsalowego AZS-u UW i zadebiutowałeś na poziomie I ligi. Miałeś wcześniej jakieś doświadczenie w futsalu?
– Tak jak wspomniałem, futsal to była dla mnie nowość. Jednak muszę przyznać, że predyspozycje miałem od początku do tej gry. Moje atuty to refleks i gra nogami, co bardzo przydaje się na hali. Dodatkowo mój tata grał w reprezentacji Polski w futsalu, i pomógł mi się wprowadzić do tej odmiany piłki.

Jak bardzo różni się gra w bramce w piłce nożnej a w futsalu? Łatwo w ogóle było się przestawić na zupełnie inną grę, inną piłkę, nawierzchnię, czy końcu rozmiar bramki?
– Różni się właściwie wszystko, to zupełnie inny sport. Sposób gry, schematy, wszystko jest zupełnie inne. Pierwszy rok był dla mnie trudny, to był okres który potrzebowałem, aby przestawić się na halę z dużego boiska. Miałem szczęście, że trafiłem na wspaniałych ludzi. Dużo pomógł mi Ignacio Casillas, który był wówczas pierwszym bramkarzem w AZS-ie. Swoim doświadczeniem i otwartością sprawił, że pokochałem futsal bardziej niż trawę i pomimo tego, że mało grałem, chciałem stawać się lepszym. Olbrzymią rolę odegrał także trener Maciej Karczyński, który podkreślał, żebym był cierpliwy i miał rację. Spokojnie mogę powiedzieć, że to on nauczył mnie grać w futsal. Jest bardzo zaangażowany w AZS i bardzo mu dziękuję za to, jaką pracę ze mną wykonał.

Masz na swoim koncie pierwsze zgrupowania z reprezentacją Polski do lat 19. Jak oceniasz swoje szanse na wyjazd na Mistrzostwa Europy U-19 do Rygi?
– Jest to moje wielkie marzenie. Ciężko mi mówić o szansach, bo nie wiem jakie one są. Jestem świadomy jednak, że mam szanse i robię wszystko, żeby ją wykorzystać. Ostatnie zgrupowanie na jakim byłem w maju, dało mi bardzo dużo. Poznałem trenera Bartłomieja Nawrata, który przekazał mi wiele wskazówek, na czym mam się skupić, co jest do poprawy. Obecnie trenuję indywidualnie właśnie te rzeczy, żeby być gotowy, jeśli zostanę powołany.

Po dwóch sezonach w futsalowej I lidze, miałeś propozycje gry w ekstraklasie. Co skłoniło Cię, do odrzucenia ich i wybór Legii Warszawa, która przystępuje do rozgrywek od poziomu drugiej ligi?
– Wiele było tych plusów, które przesądziły o tym, że będę grał dla Legii. Fakt, że nie muszę wyjeżdżać z Warszawy, aby grać w profesjonalnym klubie. Do tego sama marka jaką jest Legia, perspektywa szybkiego awansu do ekstraklasy, to że będzie to dla mnie klub na lata. Mógłbym wyjechać w różne części Polski, jednak nie wyobrażam sobie zostać tam na stałe. Z początku chciałem wyjechać, żeby już być w ekstraklasie, jednak tata i Mariusz Milewski przekonali mnie, że Legia to najlepszy kierunek. Stwierdziłem, że oni lepiej wiedzą, bo mają większe doświadczenie i postanowiłem ich posłuchać. Poza tym prywatnie jestem legionistą i nie mogłem odmówić (śmiech).

Znasz już większość składu, jakim dysponować będzie Legia w nadchodzącym sezonie, świetnie znasz realia pierwszoligowe – chyba nikt nie ma wątpliwości, że celem na najbliższe rozgrywki będzie awans do pierwszej ligi?
– Mam nadzieję, że będzie to tylko formalność.

W przypadku awansu, możemy spodziewać się, że za rok powalczysz z Legią o awans do ekstraklasy?
– Tak jak powiedziałem, wierzę że Legia będzie dla mnie klubem na lata i nawet jakby się nie udało w te dwa lata awansować do ekstraklasy, to na pewno będę dalej próbował.

Indywidualny cel to zapewne miejsce w pierwszej reprezentacji Polski?
– Tak, to mój największy sportowy cel.

Rozmawiał Bodziach (legionisci.com)