Legia przegrała u siebie 4:5 z Eurobusem Przemyśl, mimo że prowadziła przez większość zaległego meczu 18. kolejki Futsal Ekstraklasy. Bramki w barwach “Wojskowych” zdobyli Rui Pinto, Michał Klaus, Sergio Monteiro i Davidson Silva. Beniaminek strzelił decydującego gola w ostatniej minucie.
Od początku sobotniej rywalizacji “Wojskowi” starali się zaskoczyć rywala wysokim i agresywnym doskokiem całej czwórki. Udało się to już w 4. minucie! Rui Pinto popisał się idealnym uderzeniem przy samym słupku, a bramkarz przyjezdnych był zwyczajnie bezradny.
Po objęciu prowadzenia Legia w dalszym ciągu mocno naciskała przemyślan, choć ci również potrafili od czasu do czasu ruszczyć z odwetem na bramkę Tomasza Warszawskiego. W 9. minucie miejscowym udało się udokumentować przewagę zdobyciem kolejnej bramki! Po bardzo składnej akcji gospodarzy, gola strzelił Michał Klaus.
Wyjście na dwubramkowe prowadzenie wcale nie oznaczało stabilizacji, bowiem beniaminek coraz częściej dochodził do głosu, a w 12. minucie strzelił gola kontaktowego (Bruninho). Eurobus złapał wiatr w żagle, gdyż trener przyjezdnych postanowił wycofać bramkarza już w pierwszej połowie. Mimo to legioniści skutecznie blokowali bramkę, przez co rozgrywanie piłki w przewadze nie przyniosło gościom zamierzonego efektu.
Rzadko kiedy wyjścia Warszawskiego są obarczone niebezpieczeństwem, aczkolwiek tym razem jedno z nich kosztowało zespół utratę bramki. Po przechwycie Jarosław Łebid trafił do pustej siatki. Nie przeszkodziło to jednak miejscowym w ponownym wyjściu na prowadzenie jeszcze przed przerwą. Davidson Silva popisał się świetną asystą, a Sergio Monteiro z impetem wpakował piłkę do bramki.
Na początku drugiej odsłony obraz gry nie uległ wielkiej zmianie. Legioniści dalej starali się być stroną przeważającą, ale cały czas nie mniejsze ambicje prezentował Eurobus. W 28. minucie Warszawski popełnił spory błąd. Bramkarz “Wojskowych” po utracie piłki ratował się faulem, który kosztował go czerwoną kartkę, co oznaczało też, że stołeczna ekipa grała w osłabieniu przez 120 sekund.
Plan gospodarzy zaczął się komplikować jeszcze bardziej, gdy kilkadziesiąt sekund później Eurobus doprowadził do wyrównania (Bruninho). Legia poczuła sportową złość i nieoczekiwanie ruszyła do ataku. W kolejnych minutach zespół trenera Ołeksandra Kosenki wykazywał się naprawdę sporą wolą walki. Skutecznie bronił dostępu do własnej bramki, a jednocześnie niezmiennie walczył o strzelenie czwartego gola. W 33. minucie rzut karny dla drużyny z Warszawy wywalczył Silva, który podszedł do jego wykonania, lecz intencje Brazylijczyka zostały wyczute przez bramkarza przyjezdnych.
W 36. minucie, po dużym zamieszaniu w polu karnym Eurobusu, bramkę zdobył Silva, który zdołał się szybko zrehabilitować po niewykorzystaniu rzutu karnego. Na nieszczęście warszawiaków, w końcówce goście przełamali małą niemoc strzelecką i dwukrotnie pokonywali Ignacio Casillasa (Łebid, Ołeksandr Bondar).
Po zaciętym meczu, beniaminek wywiózł ze stolicy cenne trzy punkty (wygrana 5:4), które pomogą mu w walce o utrzymanie. Z kolei Legia nie odskoczyła rywalom w tabeli, ale po sobotnim spotkaniu i tak zasługuje na brawa. Przede wszystkim za walkę, nie zabrakło jej w najmniejszym fragmencie rywalizacji.