Grzegorz Och wybrany został przez kibiców Legii najlepszym zawodnikiem naszego klubu w minionym sezonie, który zwieńczony został awansem do najwyższej klasy rozgrywkowej. Doświadczony zawodnik opowiada o dwuletniej przerwie w grze w futsal i trudach powrotu do rygoru treningowego. Ponadto z lektury wywiadu dowiecie się, że Och od lat interesuje się “trenerką” i ma już w tej profesji niemałe doświadczenie. Zapraszamy do lektury!
Miniony sezon trzeba uznać za udany – jako beniaminek wywalczyliście awans do ekstraklasy. Jak ocenisz te rozgrywki? Grzegorz Och: Zdecydowanie zakończony sezon możemy uznać za udany. Wywalczyliśmy awans, czyli zrealizowaliśmy cel, jaki stawialiśmy sobie przed rozgrywkami. Wydaje mi się, że bardzo ważne było wzmocnienie składu zawodnikami na drugą rundę rozgrywek, która była kluczowa. Dołączyli do nas chłopaki z Gatty oraz Mateusz z Lublina, którzy wnieśli sporo doświadczenia, jak również wprowadzili rywalizację do naszej drużyny. W pewnym momencie dało się wyczuć delikatną stagnację i właśnie nowe twarze w Legii zarówno podniosły poziom i przyczyniły się do realizacji końcowego celu.
Chociaż grałeś już w ekstraklasie, to pierwszy awans w Twojej karierze. – Tak, pierwszy raz świętowałem awans do ekstraklasy. Wcześniej grając w AZS-ie UW kilka razy próbowaliśmy walczyć o awans, ale niestety się nie udało. Niezmiernie się cieszę, że zrealizowałem swój pierwszy awans w barwach klubu Legii Warszawa, z pewnością będę to zawsze wspominał z ogromnym sentymentem, jak pewnego dnia zakończę przygodę z piłką, jako zawodnik.
Jak smakował awans? Bo na pewno pozbawiony był wspólnej radości z kibicami – ze względu na obostrzenia, mecz z Victorią odbywał się bez publiczności. Z kolei fani przywitali Was, kiedy wracaliście po ostatnim meczu sezonu w Łodzi. – Niezaprzeczalnie była to ogromna satysfakcja. Biorąc pod uwagę jak młodym jesteśmy klubem – zrobić od razu awans do ekstraklasy, grając w pierwszej lidze jako beniaminek, to naprawdę duża sztuka. To co zgotowali nam kibice Legii po wyjazdowym meczu z Widzewem, to było rewelacyjne przeżycie dla zawodników i działaczy. Bezdyskusyjnie była to fantastyczna niespodzianka i w imieniu zespołu pragnę ponownie podziękować za te chwile.
Nagroda dla zawodnika sezonu to spore wyróżnienie? – Traktuję ją z przymrużeniem oka, bowiem na pewno wiele głosów oddali, znajomi, rodzina, sympatycy, moi wychowankowie czy rodzice moich podopiecznych. Zdecydowanie bardziej satysfakcjonują mnie drużynowe sukcesy niż te indywidualne. Chociaż jak najbardziej, cieszę się z samego wyróżnienia.
Biorąc pod uwagę statystyki bramkowe nie byłeś w legijnej czołówce, ale wybór kibiców pokazuje chyba, że coraz lepiej znają się na futsalu i potrafią docenić ludzi od czarnej roboty. – Każdy w zespole ma inne zadania. Jestem osobą, która ma głównie zadbać o defensywę, czy kreowanie gry, natomiast inni są od strzelania bramek. Tym bardziej cieszę się z wyróżnienia, że znalazłem się wśród trzech najlepszych zawodników ubiegłego sezonu, na których można było głosować. To było dla mnie spore zaskoczenie, którego naprawdę się nie spodziewałem.
Czym przekonano Cię do gry w Legii, bo miałeś paroletnią przerwę w występach w tej dyscyplinie? – W 2018 roku zakończyłem przygodę w Gattcie Active Zduńska Wola, gdzie razem z Mariuszem Milewskim, Michałem Szymczakiem i Mateuszem Olczakiem celebrowałem zdobycie wicemistrzostwa Polski. Po tym sezonie przeprowadziłem się do Bydgoszczy i postawiłem na “trenerkę”. Mieliśmy stały kontakt z Mariuszem, wielokrotnie mi opowiadał o futsalowym projekcie Legii Warszawa. Podjąłem decyzję o powrocie do Warszawy w czerwcu 2020r. Mariusz zapytał mnie, czy nie chciałbym wrócić do sportu i spróbować swoich sił w futsalu raz jeszcze. Po wielu rozmowach z “Milesem” odnośnie projektu futsalowej Legii, a także z prezesem Emilem, doszedłem do wniosku, że skoro Legia jest zainteresowana moją osobą, to podejmę “rękawicę” i spróbuję wrócić do gry mimo długiej przerwy.
Trudno było wrócić do reżimu treningowego po paroletniej przerwy? – Powrót był ciężki, nie będę ukrywał. Tak długi rozbrat z piłką, to ogromna przerwa dla sportowca. Natomiast cały czas dbałem co prawda o swoje przygotowanie fizyczne i aktywność ruchową. Tak więc na początku trudniejsze dla mnie było samo granie w piłkę, a nie przygotowanie fizyczne. Brakowało mi najbardziej czucia piłki po takiej przerwie, ogólnie rzecz ujmując piłka mnie “nie słuchała”. Natomiast z każdym treningiem, sparingiem, czy później meczem ligowym uważam, że było zdecydowanie lepiej. Zdecydowanie początki przygotowań do sezonu były dla mnie trudniejsze pod względem piłkarskim niż fizycznym.
Zaczynałeś, jak zapewne większość, od piłki trawiastej. W GKS-ie Bełchatów przeszedłeś wszystkie szczeble kariery. Kto zaprowadził Cię na pierwszy trening i zaszczepił w Tobie miłość do piłki? – Można powiedzieć, że sam zakochałem się w piłce już na podwórku. Na trening natomiast zaprowadził mnie, jak pewnie większość chłopców, mój tata, tak się potoczyła moja przygoda, od dzieciaka aż do piłki seniorskiej. Niestety do pierwszej drużyny seniorów GKS-u się nie przebiłem. Wydaje mi się, że nie dostałem szansy głównie ze względu na słabe warunki fizyczne, nie zaś za umiejętności piłkarskie czy motoryczne. W późniejszym czasie postawiłem na futsalu i z perspektywy czasu, nie żałuję tej decyzji. W 2008 roku przeprowadziłem się do Warszawy, żeby grać w AZS-ie UW, który występował na najwyższym szczeblu rozgrywek w polskiej lidze futsalu.
Przeprowadzka do Warszawy była spowodowana samą grą w futsal, czy po samej przeprowadzce zacząłeś szukać klubu? – Po liceum, zacząłem studia zaoczne w Warszawie. Wiedziałem, że AZS Uniwersytet Warszawski występuje w futsalowej elicie i skontaktowałem się z władzami, czy byłaby możliwość sprawdzenia swoich umiejętności. Znajomi już wcześniej namawiali mnie, by spróbować piłki w halowym wydaniu, bo miałem ku temu predyspozycje. Po paru treningach w stolicy, zapadła decyzja, że zostaję w AZS-ie. i tak się rozpoczęła moja przygoda z futsalem.
Decyzja o trenerce w dość młodym wieku – to raczej nie jest tradycyjna droga? Skąd wzięło się zainteresowanie prowadzeniem treningów? – Prawdopodobnie wzięło się to z mojego hobby, jakim było granie w Championship Managera, od młodych lat spełniałem się jako wirtualny trener. Zawsze marzyłem o tym, aby w perspektywie czasu zostać trenerem i od przeprowadzki do Warszawy łączyłem grę w futsal z trenerką. Grając w AZS-ie otrzymałem propozycję do trenowania młodzieży i do reaktywacji klubu RKS Sarmata Warszawa, który w tym tygodniu obchodził 100-lecie istnienia. W 2012 roku zostałem trenerem w międzynarodowym projekcie FC Barcelona Escola Varsovia, gdzie również próbowałem łączyć grę w futsal z trenowaniem młodzieży. Było to bardzo trudne, ze względu na harmonogram moich ogólnopolskich rozgrywek w barwach AZS-u oraz rozgrywek moich podopiecznych. W czerwcu 2017 roku zrezygnowałem z “trenerki” w Escoli i postanowiłem postawić jeszcze na grę w futsalu. Dołączyłem do zespołu Gatta Active Zduńska Wola, w którym rozegrałem jeden sezon zakończony wicemistrzostwem Polski, a następnie zapadła decyzja o przeprowadzce do Bydgoszczy, gdzie jestem trenerem we włoskim projekcie Juventus Academy Bydgoszcz.
Dajesz radę łączyć jedno i drugie, bo trochę trzeba kursować między miastami? – Obecnie w Bydgoszczy pełnię rolę koordynatorem rocznika, z którym walczymy o Centralną Ligę Juniorów. Udaje mi się to łączyć w ten sposób, że w Bydgoszczy jestem raz w tygodniu, prowadząc najważniejszy trening taktyczny. Pozostałe treningi oraz mecze ligowe prowadzi trener Michał, który był moim asystentem, zatem naturalnie został pierwszym trenerem zespołu. Odległość stanowi problem, ale póki co taki charakter współpracy przynosi satysfakcjonujące efekty dla klubu, więc nie widzę przeszkód, aby to kontynuować w takiej formie.
Legia szykuje się do otwierania Akademii Futsalowej. Myślałeś o tym, aby w niedalekiej przyszłości trenować również młodzież stricte futsalowo? – Rozmawialiśmy już na ten temat i faktycznie jest plan, aby powstała poważna Akademia Futsalowej Legii. Uważam, że jest to fantastyczny kierunek w celu rozwoju i promocji dyscypliny. Na chwilę obecną Mariusz Milewski będzie zarządzał akademią, ale w perspektywie czasu, jeśli w klubie uznają, że mogę pomóc i przyczynić się do rozwoju akademii, to z pewnością chętnie dołączę do projektu.
Grałeś również w reprezentacja futsalowej, ale i w kadrze Polski w piłce 6-osobowej – jak do tego doszło? – Przygodę rozpocząłem przez znajomego, który namówił mnie do gry w takiej odmianie piłki nożnej w drużynie – Tiki-Taka. “Playarena” jest to projekt ogólnopolski, która powoływała na różne imprezy reprezentacje miast, czy narodową reprezentację “szóstek”. Otrzymałem powołanie od trenera kadry, z którym znaliśmy się już wcześniej z futsalu i wzięliśmy udział w Mistrzostwa Europy w 2017 r. w Czechach, gdzie odpadliśmy po rzutach karnych w walce o półfinał.
Występ na mistrzostwach Europy to Twoje największe sportowe osiągnięcie? – Reprezentowanie kraju uważam za największe osiągniecie dla sportowca, więc zdecydowanie tak. Wraz z przeprowadzką do Bydgoszczy zrezygnowałem z grania w piłkę, a być może była jeszcze szansa na wyjazd na mistrzostwa Świata do Portugalii. Byłem wtedy w szerokiej kadrze, ale ze względu na fakt, że w 2018 roku podjąłem decyzję o rezygnacji z gry w piłkę, to miałem tego świadomość, że trener nie będzie brał mnie pod uwagę przy docelowych powołaniach na turniej. Na turnieju w Portugalii Mariusz Milewski i Mateusz Gliński zdobyli wicemistrzostwo świata, cieszę się z tego faktu bo sam Mariusza namawiałem do dołączenia do rozgrywek we wspomnianej lidze 6-tek i dzisiaj dzielę szatnię z dwoma wicemistrzami świata (śmiech).
Znasz poziom rozgrywek futsalowej ekstraklasy. Jaki według Ciebie będzie to sezon dla Legii, która po raz pierwszy występować będzie na tym poziomie rozgrywkowym. Jakie są Twoje oczekiwania przed nadchodzącym sezonem? – Jesteśmy Legią, czyli klubem, który zawsze walczy o najwyższe cele. Jako, że jesteśmy dość młodą, i niedoświadczoną drużyną, pomijając tych zawodników, którzy występowali już na poziomie ekstraklasy, to będzie dla nas bardzo ciężki sezon. Przeskok pomiędzy pierwszą ligą i ekstraklasą jest kolosalny. Przekonamy się o tym bardzo szybko, na najwyższym poziomie piłka jest zdecydowanie szybsza, bardziej agresywny pressing, lepsza organizacja gry zarówno w ataku jak i w defensywie, za sprawą lepszych zawodników. To zupełnie inny futsal niż na poziomie pierwszej ligi, o czym przekonamy się wkrótce. To będzie duży przeskok, a dla nas pierwszy sezon w ekstraklasie, to może być sezon lekcji i pokory. Chciałbym, żebyśmy jako beniaminek byli w pierwszej 8 ekstraklasy, bo patrząc na indywidualności, to uważam, że zespół ma potencjał ale jak to się mówi – “boisko” zweryfikuje. Co do kibiców, to mam nadzieję, że pandemia, nie pokrzyżuje planów i w końcu będziemy mogli zagrać z udziałem publiczności. Zarówno my jako zawodnicy i myślę, że nasi kibice również są spragnieni tych emocji, które towarzyszą podczas meczu futsalowego. Natomiast, kto nie miał tej przyjemności obejrzeć meczu futsalu na żywo, to w imieniu drużyny Legii futsal zapraszam na inaugurację sezonu 2021/22. Niewątpliwe jest to niesamowite uczucie, usłyszeć doping kibiców i grać przy publiczności, wśród której na pewno nie zabraknie naszych rodzin, czy znajomych.
Rozmawiał Bodziach