Na parkiecie w Pile wygrał dotychczas tylko jeden zespół i o tym, że jest to trudny teren, przekonaliśmy się w niedzielne popołudnie. Pierwsza połowa spotkania zupełnie nie wskazywała, że możemy wyjechać z Wielkopolski bez punktów, jednak po zmianie stron gospodarze bezlitośnie wykorzystali nasze błędy. 

W wyjazdowym meczu z Best Drive zagraliśmy bez Tomka Warszawskiego (choć ten pojawił się w kadrze meczowej) i Krzyśka Jarosza. Z kolei w drużynie z Piły debiutował grający do niedawna w ekstraklasowym Red Devils Chojnice, Adrian Kaczorowski. Od samego początku spotkania nasz zespół przejął inicjatywę i stwarzał zagrożenie pod bramką przeciwnika. Bardzo dobrze zaatakowaliśmy w drugiej minucie, kiedy Michał Szymczak niedokładnie dogrywał do świetnie ustawionego Mateusza Olczaka. Niedługo później nasi gracze oddali silny strzał po aucie wykonywanym z prawej strony, a tym razem do dobitki nie doszedł Grzesiek Och. Kilkanaście sekund później Och uderzał z prawej strony bardzo mocno, ale Wojciech Juma sparował piłkę na rzut rożny. Gospodarze odpowiedzieli w piątej minucie szybką kontrą, zakończoną strzałem Przygockiego w krótki róg, który minimalnie minął słupek. Legioniści kolejną bardzo dobrą okazję do objęcia prowadzenia mieli w 7. minucie gry, kiedy Adam Grzyb indywidualnie minął obrońców rywali, ale uderzył tuż obok bramki. Dwie minuty później z rzutu wolnego na wprost bramki uderzał Mateusz Gliński, ale piłkę zmierzającą w okienko, na róg sparował Juma. Po rozegranym stałym fragmencie gry, groźnie strzelał Świniarski, ale i jego strzał, tym razem nogą, obronił golkiper pilan. W 12. minucie z kolei ponownie Grzyb mógł wyprowadzić Legię na prowadzenie – tym razem piłka po interwencji Jumy musnęła słupek i wyszła na rzut rożny. Cztery minuty przed końcem pierwszej połowy, groźnie zaatakowali futsaliści z Piły – Barańczyk uderzał z ostrego kąta, a po interwencji Świątkowskiego, Szymczak uniemożliwił dobitkę zawodnikowi miejscowych.    

W końcu, na trzy minuty przed przerwą, nasz zespół rozegrał bardzo dobrą akcję, zakończoną bramką. Mateusz Gliński z lewej strony bardzo dokładnie posłał piłkę na długi słupek, gdzie z bliskiej odległości Mariusz Milewski skierował piłkę do siatki, wyprowadzając nasz zespół na prowadzenie. Półtorej minuty później mieliśmy sporo szczęścia – tym razem po stracie Glińskiego, Węgrzyn dograł do Góździa, a ten w sytuacji sam na sam ze Świątkowskim, posłał piłkę tuż obok lewego słupka. Niestety z ostrzeżenia gospodarzy nie wyciągnęliśmy wniosków i 40 sekund przed przerwą pozwoliliśmy rywalom na przeprowadzenie akcji, która tym razem zakończyła się golem. Z lewej strony, strzałem w krótki róg, do remisu doprowadził Wojciech Węgrzyn. Jeszcze przed zmianą stron obie drużyny stworzyły po jednej sytuacji. Najpierw mocny strzał Świniarskiego wybronił Juma, a w odpowiedzi, równo z syreną trudny do obrony strzał oddał Barańczyk, ale Świątkowski odbił piłkę. Po 20. minutach gry, w których Legia wyraźnie przeważała, był remis. 

Po zmianie stron, przez pierwsze minuty drugiej połowy, obraz gry wyglądał podobnie jak w pierwszej części, z tym, że legioniści nacierali na bramkę rywali odważniej. Pierwszą groźną sytuację, do tego od razu zakończoną bramką, stworzyli jednak zawodnicy z Piły. W 25. minucie, Przygocki z lewej strony dograł do Kaczorowskiego na środek pola karnego, a ten w doskonałej sytuacji pokonał Świątkowskiego. Podrażniona Legia szybko chciała odpowiedzieć na tę bramkę, ale dwa silne strzały Milewskiego z dystansu nie zaskoczyły golkipera gospodarzy. W 27. minucie, po kolejnej akcji gospodarzy, w której nasza obrona zupełnie pogubiła się, zrobiło się 3:1. Tym razem to Kaczorowski z lewej strony podawał do Przygockiego, a ten trzeci raz pokonał naszego bramkarza. Od razu po stracie trzeciej bramki, czas dla drużyny wziął Paweł Juchniewicz, a na kolejne trzy minuty wycofaliśmy bramkarza. Gra z przewagą w polu sprawiła, że w 29. minucie strzeliliśmy bramkę kontaktową – uderzenie z dystansu Świniarskiego zaskoczyło Jumę i na tablicy pojawił się wynik 3:2. Niestety już 20 sekund później, czwartą bramkę zdobyli Wielkopolanie – po szybkiej akcji miejscowych, Góźdź z prawej strony trafił w lewe okienko i ponownie gospodarze prowadzili różnicą dwóch goli. Szansę na trzecią bramkę mieliśmy w 32. minucie, ale tym razem Olczak zmarnował doskonałe podanie Ocha, i uderzył obok bramki. Minutę później było jednak 4:3, po tym jak Paweł Tarnowski dobijał strzał Michała Szymczaka. Niedługo później nasz kapitan silnym strzałem próbował doprowadzić do wyrównania. Nieskutecznie. Z kolei na sześć minut przed końcem gry, błąd ostatniego obrońcy Legii, przy ciągłej grze bez bramkarza, kosztował nas utratę bramki na 5:3 (strzelcem Zbigniew Barańczyk) i niestety nadziei na wywiezienie korzystnego wyniku. 

Legia już do końca meczu grała bez bramkarza, stawiając wszystko na jedną kartę. Kiedy w dobrej sytuacji znalazł się Olczak, został nieprzepisowo zatrzymany przed polem karnym rywali. Niestety w ostatnich kilku minutach spotkania, to gospodarze wykorzystujący nasze błędy, strzelili jeszcze trzy bramki. Najpierw, w 37. minucie po ataku gospodarzy lewą stroną, piłka posłana w nasze pole karne odbiła się od Tarnowskiego i wpadła do bramki. Później Milewski był bezradny w sytuacji sam na sam ze Skwarkiem i Węgrzynem, a sześć sekund przed końcową syreną, wynik na 8:3 ustalił Wojciech Węgrzyn. W ostatnich pięciu minutach najgroźniejsze sytuacje z naszej strony stworzyli Mateusz Olczak oraz Adam Grzyb – strzał tego drugiego trafił w słupek. 

Mecz w Pile pokazał wiele niedoskonałości w naszej grze. Można żałować, że przewaga osiągnięta przez nasz zespół w pierwszej połowie, nie została udokumentowana większą liczbą bramek, z kolei po przerwie, nasze błędy w grze obronnej sprawiły, że musieliśmy odsłonić się i postawić wszystko na jedną kartę. Po stracie punktów w Pile, nasz zespół spadł na trzecie miejsce w tabeli, a do lidera z Gdańska tracimy obecnie dwa punkty. Okazja do rehabilitacji dopiero za dwa tygodnie, kiedy zagramy na własnym parkiecie z We-Metem Kamienica Królewska.