Nasz zespół bardzo dobrze zareagował po porażce w Pile i po dwóch tygodniach pewnie wygrał spotkanie z trudnym rywalem, jakim bez wątpienia jest We-Met Kamienica Królewska. Spotkanie zakończyło się naszą najwyższą wygraną w rozgrywkach I ligi i awansem o jedno miejsce w ligowej tabeli. 

Do gry po urazie wrócił nasz podstawowy zawodnik Krzysztof Jarosz, z kolei w kadrze meczowej zabrakło tym razem Bartłomieja Świniarskiego. Legioniści bardzo dobrze rozpoczęli spotkanie, szybko przejmując inicjatywę i stwarzając sobie okazje bramkowe. Chociaż i goście w trzech pierwszych minutach mieli dwie okazje do zdobycia bramki – za pierwszym razem uderzenie z lewej strony trafiło w boczną siatkę, później zaś skutecznie na przedpolu interweniował Warszawski. Wynik spotkania otworzył w trzeciej minucie Mateusz Olczak, który popisał się wyborną, indywidualną akcją, wypracował sobie pozycję i pokonał golkipera gości po raz pierwszy. Dokładnie 30 sekund później, nasz zespół podwyższył wynik na 2:0. Tym razem Adam Grzyb przeprowadził dobrą akcję zakończoną groźnym strzałem, po którym wywalczyliśmy rzut rożny. Grzyb bardzo dobrze rozegrał stały fragment gry, posyłając piłkę po ziemi do Grześka Ocha, a ten pewnym strzałem po raz drugi pokonał Piotra Kąkola. 

W 7. minucie goście próbowali odpowiedzieć po stałych fragmentach z lewej strony boiska, ale najpierw silny strzał doświadczonego Artura Formeli, zmierzający w światło bramki, na rzut rożny wybił Olczak, a chwilę później Radosław Regliński uderzał obok lewego słupka. Legia odpowiedziała skutecznym atakiem Pawła Tarnowskiego, który minął Reglińskiego i uderzył w krótki róg, pokonując po raz trzeci bramkarza z Kamienicy Królewskiej. Legioniści w kolejnych minutach atakowali cały czas, dążąc do zdobycia kolejnych bramek. Groźnie uderzali Michał Szymczak i Adam Grzyb. W 11. minucie z kolei dwa groźne strzały We-Metu wybronił Warszawski. Chwilę później nasz golkiper zapuścił się na połowę przeciwnika i posłał piłkę w pole karne przeciwnika, które ręką zatrzymał Bartosz Stencel. Sędziowie ukarali zawodnika gości drugą żółtą kartką i w konsekwencji czerwoną i podyktowali rzut karny dla Legii. Ten pewnym strzałem po ziemi na bramkę zamienił Mateusz Gliński

W pierwszej połowie umiejętności Warszawskiego sprawdzali jeszcze Formela i Młyński – w obu przypadkach nasz bramkarz nie skapitulował. W 16. minucie po przekroczeniu przez We-Met limitu przewinień, przedłużony rzut karny wykonywał Mariusz Milewski. Tym razem Piotr Kąkol zbił silny strzał “Milesa” na słupek i uchronił swój zespół przed utratą piątej bramki… W odpowiedzi goście przeprowadzili szybki atak, ale pomimo przewagi 3 na 1, nie wykorzystali okazji, a kolejną świetną interwencją popisał się Warszawski. Pomimo prowadzenia 4:0, Legia nadal nacierała i jeszcze przed przerwą była bliska kolejnych bramek. Najpierw 10 sekund przed syreną “Miles” uderzał pod poprzeczkę, a następnie na półtorej sekundy przed końcem pierwszej części gry, legioniści wykonywali rzut z autu z prawej strony boiska. Piłka trafiła do Krzyśka Jarosza, który z najbliższej odległości próbował przerzucić futbolówkę nad bramkarzem, ale tym razem górą był Kąkol. 

Od początku drugiej połowy meczu, w obu drużynach doszło do zmiany bramkarza. Warszawskiego zastąpił Paweł Wysocki, z kolei Kąkola – Patryk Labuda. W 23 minucie spotkania, po przechwycie piłki na własnej połowie i indywidualnej akcji do lewej strony, zakończonej skutecznym strzałem w prawy róg, Mateusz Olczak podwyższył wynik na 5:0. Niedługo później po wymianie piłki Grzyba z Tarnowskim, legioniści nie wykorzystali akcji w przewadze. W 29. minucie Wysocki w bramce Legii doskonale interweniował, wybijając strzał pod poprzeczkę na rzut rożny. Zresztą nasz rezerwowy bramkarz tego dnia popisał się wieloma najwyższej klasy interwencjami, potwierdzając swoją wysoką dyspozycję. W 32. minucie Legia powinna zdobyć szóstą bramkę, ale najpierw po lobie Adama Grzyba piłka minęła bramkarza, ale odbiła się od poprzeczki, a z najbliższej odległości Rafał Polakowski dobijał tak mocno, jak niecelnie. Co się odwlecze, to nie uciecze… W 34. minucie Legia zdobyła szóstego gola – Labuda z trudem obronił groźny strzał Milewskiego, ale przy dobitce z bliska Olczaka nie miał już szans. Mateusz Olczak skompletował tym samym hat-tricka. 

Wysokie prowadzenie nie zmieniło nic w postawie naszej drużyny, która cały czas nacierała na bramkę przeciwnika. Z kolei na 3,5 minuty przed końcem, trener Juchniewicz zdecydował się na zagranie taktyczne, które może być przydatne w innych meczach, wycofując bramkarza. Lotnym golkiperem, tak jak w poprzednich spotkaniach był Mariusz Milewski. Gra w przewadze w polu czasem wiąże się z ryzykiem i tak też było na minutę przed końcem gry. Stratę naszego zespołu na połowie przeciwnika wykorzystał Radosław Regliński, posyłając piłkę przez całe boisko do pustej bramki, zdobywając honorowe trafienie dla We-Metu. Wynik meczu na siedem sekund przed końcem gry ustalił Mariusz Milewski, któremu dogrywał Mateusz Gliński. Legia wygrała w pełni zasłużenie 7:1, grając skutecznie zarówno w ataku, jak i obronie. Bardzo dobrej postawie naszych bramkarzy zawdzięczamy, że gracze z Kamienicy Królewskiej zdobyli tylko jedną bramkę. 

Przed nami jeszcze siedem meczów do końca sezonu. Po tej wygranej, Legia zajmuje drugie miejsce w tabeli grupy północnej I ligi, ze stratą punktu do prowadzącego zespołu ze Zgierza. W kolejną sobotę o godzinie 20:00 będziemy świadkami meczu na szczycie, którego gospodarzem będzie FC10 Zgierz.