Wyjazdowym meczem z Widzewem nasz zespół zakończył sezon 2020/21. Legioniści, mimo wcześniej zrealizowanego planu w postaci awansu do ekstraklasy, chcieli zwycięstwem zakończyć udane rozgrywki. Przez większość spotkania wydawało się, że spotkanie skończy się po naszej myśli, ale w ostatnich trzech minutach skuteczniejsi okazali się gospodarze. 

Legia w ostatnim meczu zagrała bez swojego podstawowego golkipera, Tomka Warszawskiego – w bramce zagrał Paweł Wysocki, a na ławce usiadł Mateusz Taradejna. W kadrze meczowej zabrakło również najlepszego strzelca naszej drużyny, Pawła Tarnowskiego. Z kolei w wyjściowej piątce zabrakło Mateusza Szafrańskiego. Nasz zespół pierwszą okazję do zdobycia bramki stworzył w 3. minucie spotkania, kiedy Adam Grzyb był bliski wygarnięcia piłki w polu karnym, po akcji lewą stroną Konrada Rusieckiego. Jeszcze lepszą okazję mieli gracze gospodarzy półtorej minuty później – po stracie Grześka Ocha, Dudek wypuścił prawą stroną Robert-Levente Tamasa, który w sytuacji sam na sam z Wysockim, trafił w słupek. Również po kolejnej stracie pozwoliliśmy rywalom stworzyć doskonałą okazję, której na szczęście nie wykorzystał Jan Dudek, posyłając piłkę obok lewego słupka naszej bramki. Legioniści na szczęście szybko odpowiedzieli – po dograniu Milewskiego do Szymczaka, ten minął z lewej strony jednego rywala, popędził wzdłuż linii przez całe boisko, i strzałem po ziemi w długi róg, w 6. minucie gry wyprowadził nasz zespół na prowadzenie.

Niestety z prowadzenia cieszyliśmy się niezbyt długo. W 9. minucie spotkania, po rozegraniu rzutu rożnego przez Stanisławskiego, Michał Marciniak uderzył w prawy róg, wślizg Szymczaka był spóźniony, a piłka po odbiciu od słupka wpadła do bramki Wysockiego. 20 sekund później, w podobny sposób, tyle że z drugiej strony boiska, akcję rozegrali widzewiacy – tym razem obok lewego słupka strzelał Bondarenko. W 10. minucie łodzianie stworzyli sobie doskonałą sytuację, by wyjść na prowadzenie. Na nasze szczęście strzał Bondarenki po podaniu z pierwszej piłki Stanisławskiego, był minimalnie niecelny. 

Legia w kolejnych minutach miała problemy ze stworzeniem sobie dogodnej okazji pod bramką rywala. Widzewiacy mądrze grali w obronie. Dobry strzał z dystansu, w 16. minucie oddał Milewski, a niewiele brakowało, a do odbitej przez golkipera piłki dopadłby Olczak. W odpowiedzi Kopa próbował głową przelobować Wysockiego. Na niespełna półtorej minuty przed końcem pierwszej części gry, bramkę na 2:1 zdobyli widzewiacy. Stanisławki podał w tempo do Marciniaka, który zaraz po przyjęciu piłki, lewą nogą uderzył pod poprzeczkę, a nasz bramkarz nie miał nic do powiedzenia. Niedługo później Świniarski groźnie strzelał w krótki róg, ale nie dał się zaskoczyć Słowiński. Kilka sekund później dobrą wymianę podań Szymczaka i Świniarskiego, strzałem z ostrego kąta kończył Grzyb, ale i tym razem górą był bramkarz gospodarzy. 

Po przerwie zobaczyliśmy zdecydowanie lepiej i odważniej grającą Legię. Efekty zobaczyliśmy bardzo szybko. Już 1:18 min. po zmianie stron, kapitalnym strzałem w okienko, Grzesiek Och doprowadził do wyrównania! Trzy minuty później po dryblingu Milewskiego, nasz kapitan padł w polu karnym rywala, ale sędzia zamiast odgwizdać rzut karny… ukarał żółtą kartką “Bohę” Yusupova, który najgłośniej protestował z naszej ławki. W odpowiedzi Marciniak z lewej strony uderzał nieznacznie nad poprzeczką. Bardzo bliscy byli gospodarze ponownego wyjścia na prowadzenie w 26. minucie, kiedy po szybkiej kontrze prawą stroną, Radosław Kuciński przelobował naszego bramkarza, ale piłka trafiła tylko w słupek. Minutę później to Legia mogła wyjść na prowadzenie – Świniarski zszedł na lewo, ale strzał po ziemi obronił dobrze dysponowany bramkarz Widzewa. 

Legia dalej nacierała. Najpierw Gliński świetnie pomknął lewą stroną, ale uderzył prosto w bramkarza. Później Milewski z lewej strony dogrywał do Olczaka, a piłkę z opuszczonej przez bramkarza bramki wybił jeden z obrońców łódzkiej drużyny. W 30. minucie Olczak groźnie strzelał po rozegraniu rzutu rożnego. Chwilę później Szymczak wycofał piłkę do Olczaka, a ten uderzył tuż nad bramką, kiedy Słowiński położył się, oczekując uderzenia po ziemi. W 35. minucie wydawało się, że sędzia odgwiżdże rzut karny dla Legii, ale ponownie gwizdek sędziego milczał, choć przewracany w polu karnym był “Miles”. Sygnałem ostrzegawczym dla Legii powinien być groźny strzał Marciniaka, tuż obok słupka na cztery minuty przed końcem gry… 

Niestety, minutę później było już 3:2 dla gospodarzy. Tomasz Gąsior z prawej strony dostał piłę od Dudka i strzałem w lewy róg po ziemi pokonał Wysockiego. Minutę później miała miejsce kolejna groźna akcja miejscowych – po stracie w środku boiska, legioniści wybronili się, wybijając piłkę z okolicy linii bramkowej. Na 2:10 min. przed końcową syrenę, Paweł Juchniewicz wycofał bramkarza, a lotnym golkiperem był jak zwykle w takich sytuacjach, Mariusz Milewski. Milewski właśnie był bliski doprowadzenia do wyrównania, ale w sytuacji sam na sam, górą był Słowiński. 41 sekund przed końcem, legioniści dążąc do wyrównania, stracili piłkę pod bramką przeciwnika, a strzałem przez całe boisko popisał się Bondarenko, podwyższając na 4:2. Identyczny błąd nasz zespół popełnił jeszcze trzy sekundy przed końcową syreną, kiedy z daleka do pustej bramki piłkę posłał Gąsior, ustalając wynik na 5:2. 

Wynik ostatniego meczu na pewno pozostawia spory niedosyt – chcieliśmy ten sezon zakończyć wygraną i jeszcze trzy minuty przed końcem, wydawało się, że cel możemy osiągnąć. W końcówce jednak górą byli widzewiacy, którzy sezon zakończyli na miejscu czwartym. Legioniści ruszyli w drogę powrotną, a w stolicy na nasz zespół czekała niesamowita niespodzianka, w postaci licznej grupy kibiców naszego klubu, którzy efektownym pokazem fajerwerków, podziękowali naszej drużynie za awans do najwyższej klasy rozgrywkowej.