Ma 23 lata, a na swoim koncie wicemistrzostwo Świata w piłce 6-osobowej. Ponadto na co dzień występuje w drużynie Mazovii Mińsk Mazowiecki na poziomie IV ligi, a w minionych rozgrywkach był golkiperem futsalowego projektu Win Win, na bazie którego powstała drużyna Legii Warszawa, która w najbliższym sezonie wystartuje w rozgrywkach futsalowej II ligi. Zachęcamy do lektury wywiadu z niezwykle ambitnym sportowcem, jakim bez wątpienia jest Mateusz Łysik, który przekonuje, że nie zamierza rezygnować z występów we wszystkich trzech dyscyplinach i w każdej z nich dawać z siebie będzie 100 procent.

Tak jak większość zawodników w futsalu, zaczynałeś od piłki na pełnowymiarowym boisku. Ponadto grasz również w 6-osobową piłkę, czyli odmianę na trawie. Opowiedz jak to się u Ciebie zaczęło, i skąd te zmiany pomiędzy poszczególnymi dyscyplinami?
Mateusz Łysik: Dokładnie, wszystko zaczęło się od dużego boiska, chociaż na początku w juniorach również zaczynało się od gry na małym boisku. Cały czas gram w 11-osobową piłkę, i sprawia mi to tak samo dużo radości jak 17 lat temu, kiedy zaczynałem w KS Wesoła, u Andrzeja Dźwigały. Wiadomo, że zimą w Polsce ciężko grać na zewnątrz, dlatego już od małego jeździłem na wszelkiego rodzaje turnieje halowe, gdzie udawało się zdobywać trofea oraz nagrody indywidualne. Stąd też udało mi się znaleźć w projekcie Win Win, gdyż piłka halowa nie była mi obca, natomiast do profesjonalnego futsalu jeszcze mi daleko. Jeżeli chodzi o piłkę 6-osobową to gram w rozgrywkach Playarena, w której zaczynałem od razu z wysokiego pułapu, gdyż dołączyłem do drużyny Tiki Taka, która sezon wcześniej zdobyła mistrzostwo Polski, co było ogromnym osiągnięciem. Po niecałych czterech miesiącach dostrzegł mnie selekcjoner reprezentacji Polski i udało mi się pojechać na Mistrzostwa Świata, na których zajęliśmy drugie miejsce. Razem m.in. z Mariuszem Milewskim i Mateuszem Glińskim, tak więc po części spełniłem swoje marzenia zagrania z orzełkiem na piersi. Mam nadzieję, że w najbliższych mistrzostwach uda mi się spełnić kolejne marzenia związane z reprezentacją Polski.

Jako bramkarz, wydawać by się mogło, tego samego wymaga się od Ciebie w przypadku każdej z tych dyscyplin, ale tak naprawdę rola golkipera w każdej z nich różni się. Łatwo jest się “przestawić”, szczególnie grając równolegle w co najmniej dwóch z tych dyscyplin?
– Rolą golkipera jest bronienie dostępu do bramki, ale w każdej z tych dyscyplin wymaga się o wiele więcej niż mogłoby się wydawać. Począwszy od tego, że jest się niczym saper, który nie może się mylić. Ponadto trzeba podpowiadać zawodnikom z pola, potrzebna jest również gra na przedpolu oraz obeznanie taktyczne formacji defensywnej. Jeśli chodzi o Futsal i piłkę 6-osobowa, jest ona do siebie bardzo zbliżona, gdyż taktyka z futsalu o wiele bardziej przydaje się na małym boisku niż na dużym. Bramkarz na małym boisku grający nogami jest dodatkowym zawodnikiem, z którego bardzo często korzystamy.

Już w minionym sezonie byłeś zawodnikiem Win Win, na bazie którego powstała futsalowa Legia. Czego według Ciebie zabrakło, żeby już w pierwszym sezonie udało się wywalczyć awans na zaplecze ekstraklasy?
– Kiedy powstawał projekt futsalowy, zostałem zaproszony do udziału w nim i byłem bardzo pozytywnie nastawiony. Z wielką chęcią do niego dołączyłem, bo widziałem, że jest to coś fajnego i perspektywicznego. Większość z nas regularnie grała dotychczas na dużym boisku, i zabrakło nam po prostu typowej taktyki futsalowej. Nie zawsze udawało nam się przekładać na mecz, to co ćwiczyliśmy na treningach.

Na co dzień trenujesz i grasz w Mazovii Mińsk Mazowiecki. Występy te nie będą przeszkadzały w równoległym graniu w futsalowej Legii?
– Myślę, że w niczym to nie będzie przeszkadzało. Cały czas udaje mi się godzić granie na dużym boisku z graniem na małym boisku (piłka 6-osobowa) i hali (futsal), wiec myślę, że nadal będzie tak samo. Zobaczymy co przyniesie przyszłość. Jeśli będę musiał z czegoś zrezygnować, to wtedy będę miał dylemat. Na razie chcę się skupiać na tym co robię, i robić to na 100 procent.

W zeszłym roku zostałeś wicemistrzem Świata w piłce 6-osobowej podczas MŚ w Lizbonie. To z pewnością niesamowite wydarzenie, szczególnie dla tak młodego golkipera jakim wciąż pozostajesz?
– Tak, jest to niesamowite przeżycie i niesamowita przygoda. Oprócz tego, że byliśmy w pięknym miejscu, to udało nam się zajść bardzo daleko i myślę, że nie tylko ja, ale i reszta chłopaków czuła duży niedosyt. Mieliśmy złoto na wyciągnięcie ręki. Niestety nie udało się, ale może w tym roku, w Grecji, uda się poprawić to osiągniecie. Mam dopiero 23 lata, choć niestety dla niektórych trenerów z dużego boiska, jestem zbyt stary, aby grać na wyższym poziomie. Niektórych myśli szkoleniowych w Polsce nie da się zmienić.

Jakie masz plany i cele na najbliższe lata? Zamierzasz skoncentrować się na jednej dyscyplinie, czy dopóki się da, łączyć je, bo po prostu gra w piłkę sprawia Ci przyjemność?
– Dokładnie tak. Jestem tak zapalonym zawodnikiem, że nie potrafię sobie odmówić grania w tych dyscyplinach. Dopóki się da, będę starał się wszystko łączyć, i dawać z siebie jak najwięcej. Na aktualny sezon mam dużo planów, które sobie założyłem. Począwszy od wygrania rywalizacji w bramce Legii z Tomeczkiem [Warszawskim – przyp. B.], to również chciałbym nadal być pierwszym bramkarzem w reprezentacji Polski, jak również zdobyć złoto na mistrzostwach Świata. No i oczywiście mamy bardzo ambitne cele w Mazovii – chcemy bowiem awansować do III ligi, a patrząc na kadrę, jest to bardzo możliwe. Będziemy do tego dążyć.

Cel z futsalem i Legią na najbliższy sezon jest chyba jeden i do tego jasno sprecyzowany?
– Myślę, że każdy ambitny sportowiec stawia sobie taki cel, szczególnie z taką drużyną. Awans do I ligi futsalu to bez dwóch zdań nasz cel na ten sezon, a za dwa lata mam nadzieję, że będzie to ekstraklasa.

Rozmawiał Bodziach (legionisci.com)