Tomasz Warszawski jest jednym z najlepszych bramkarzy w futsalowej ekstraklasie. W minionym sezonie wielokrotnie ratował punkty debiutującej na tym poziomie rozgrywkowym Legii. W trakcie sezonu miał ofertę z ligi włoskiej, ale zdecydował się pozostać w naszym klubie, z którym zwiąże się na kolejne dwa sezony. Bo Legia, jak sam przekonuje, to dla niego znacznie więcej niż klub. Zapraszamy do rozmowy z tym wybitnym zawodnikiem, ulubieńcem warszawskiej publiczności.
Jak ocenisz pierwszy sezon Legii na poziomie ekstraklasy pod względem drużynowym?
Przede wszystkim zrealizowaliśmy cel, który założyliśmy sobie przed sezonem, czyli utrzymaliśmy się w lidze. Zdarzały się gorsze momenty, jak końcówka pierwszej rundy, czy porażka z AZS-em UG Gdańsk w rundzie rewanżowej, ale również parę razy zaskoczyliśmy pozytywnie. Dobrze graliśmy zwłaszcza u siebie, myślę że aby wznieść się na wyższy poziom, musimy w następnym sezonie również regularnie punktować na wyjazdach.
Duży przeskok po tych paru latach występów w II i I lidze?
Bardzo duży. Z roku na rok poziom idzie do góry, ale my też się rozwijamy jako drużyna. Przychodzą do nas coraz lepsi zawodnicy, a graczy, którzy są tu od początku istnienia sekcji jest coraz mniej. Ekstraklasa będzie jeszcze mocniejsza, bo minimum dwie drużyny spośród beniaminków, na pewno nie planują jedynie walczyć o utrzymanie, tylko chcą powalczyć o coś więcej. Z II ligą nawet nie ma co porównywać poziomu, jednak i I liga też jest dużo słabsza od ekstraklasy, co pokazuje choćby fakt, że jesteśmy jedynym beniaminkiem, który utrzymał się w najwyższej klasie rozgrywkowej. Osobiście lepiej mi się gra w Ekstraklasie niż niższych ligach. Na najwyższym poziomie jest mniej przypadku, decydują często umiejętności. Z kolei w I lidze często brakowało mi po prostu szczęścia, do tego miałem dużo mniej sytuacji i automatycznie każda puszczona bramka wpływała na obniżenie procentu skuteczności.
Trzeba przyznać, że w ostatnim sezonie sporo miałeś okazji do pokazania swoich umiejętności – można powiedzieć, że koledzy z zespołu dbają o to, byś się nie nudził.
Rzeczywiście, byliśmy w tym sezonie jedną z drużyn, którym najczęściej strzelano na bramkę. To wynika trochę z naszego stylu gry. Trochę mi to pasuje, bo jestem ciągle pod grą. Wiadomo też, że siłą rzeczy jest więcej okazji do popełnienia błędu, ale moją rolą jest bronić, a nie liczyć na to, że koledzy wszystko zablokują. Sam widzę po sobie, i chyba sporo bramkarzy ma tak samo, że w meczach, w których rozpocznie się od kilku udanych interwencji, wchodzi się wówczas na wysokie obroty i ciężko jest wtedy strzelić bramkę.
Byłeś mocno eksploatowany… Jak wyglądała sytuacja z kontuzjami w ostatnich miesiącach? W niektórych meczach trenerzy musieli Ciebie oszczędzać.
Pod koniec pierwszej rundy złapałem kontuzję kostki, która wykluczyła mnie z trzech ostatnich spotkań rundy jesiennej. Na szczęście potem przyszła przerwa zimowa i miałem czas, aby wrócić do pełnej sprawności. Meczów było sporo, ale uważam, że byłem dobrze przygotowany. Sporo trenuję nie tylko w klubie, ale również regularnie chodzę na siłownię. Staram się profesjonalnie podchodzić do futsalu co pozwala mi na to, aby być zawsze gotowym do gry. W ostatnich meczach sezonu trochę rotowaliśmy bramkarzami, trenerzy dokonywali zmian, aby docenić pracę każdego z nich. Uważam, że była to dobra decyzja – każdy miał okazję się trochę ograć i nie czuł się pominięty.
Świetna dyspozycja przyniosła zainteresowanie z zagranicy. Ostatecznie do Włoch nie trafiłeś, ale opowiedz jak przebiegały testy i jak poważnie brałeś pod uwagę tę propozycję?
Wspaniałe doświadczenie, zobaczyłem trochę inny świat futsalu. Na pewno bardziej profesjonalny niż u nas, do tego trenowałem z bardzo dobrymi zawodnikami. Intensywność gry to pierwsze co przychodzi mi namyśl, gdybym miał porównać treningi w Polsce i we Włoszech. Ostatecznie nie poszedłem do Włoch na stałe, na co miało wpływ dużo więcej czynników niż sama gra.
Ostatecznie zostałeś w Legii, pomogłeś drużynie w osiągnięciu celu – utrzymania w ekstraklasie. A na dodatek prawdopodobnie zobaczymy Cię z eLką na piersi również w kolejnym sezonie.
Zgadza się, pomimo sporego zainteresowania z różnych klubów, zostaję w Legii na kolejne dwa sezony. Legia to dla mnie coś więcej niż klub, mocno się z Legią identyfikuję. Do tego ten futsalowy “projekt” naprawdę rozwija się w fajnym kierunku. Kadra jest coraz mocniejsza, nasze cele też będą coraz wyższe. Duży wpływ na taką decyzję miała również obecność w klubie trenera Michała Kubiaka, który robi świetną robotę i uważam, że jest najlepszym trenerem bramkarzy w lidze. A dla mnie stały rozwój jest najważniejszy.
Na pewno wielu kibiców zastanawia się dlaczego w futsalu bramkarze bronią bez rękawic. Zdradź ten sekret i powiedz też, czy łatwo się do tego przestawić, szczególnie broniąc równolegle na trawie?
W kwestii ubioru bramkarza halowego i trawiastego jest ogólnie sporo różnic. Jedna z nich to właśnie rękawice. Nie nosi się ich z reguły z dwóch powodów: pierwszy to dokładniejszy wyrzut ręką, piłkę chwytamy jak piłkarze ręczni, a rękawice by to uniemożliwiały. Drugi to taki, że od dłoni, piłki których nie możemy złapać, najczęściej odbiją się dalej od bramki. Rękawica zaś ma piankę, która “gasi” piłkę – w ten sposób dużo piłek byłoby dobijanych po strzałach, które ciężko złapać.
W minionym sezonie strzeliłeś bramkę na poziomie ekstraklasy. W niższych ligach też zdarzało się zdobywać bramki. To chyba fajne uczucie – jakiego nie ma okazji zaznać większość bramkarzy z piłki trawiastej?
Akurat w tej kwestii czuję spory niedosyt odnośnie tego sezonu. Strzeliłem tylko jedną bramkę i do w dodatku do pustej bramki. Sporo ćwiczę ofensywnych wyjść do kontrataku i liczyłem, że strzelę coś z tego elementu gry. Każda bramka cieszy, ale mam nadzieję, że w przyszłym sezonie strzelę przynajmniej z 2-3 bramki lub dam jakąś asystę po kontrze.
Przygodę juniorską rozpoczynałeś w Legii. Od początku w bramce? Myślałeś wtedy w ogóle, że w przyszłości będziesz występował w pierwszym zespole Legii?
Tak, od zawsze grałem na bramce. Licząc moje wszystkie lata spędzone w Legii, łącznie z juniorami, przyszły sezon będzie moim 10. z eLką na piersi. To prawie połowa mojego życia, dlatego tak bardzo kocham ten klub. Kiedyś marzyłem o grze w seniorskiej Legii, jak każdy chłopak w akademii, ale ze względu na wzrost, nie miałem tej szansy. Dlatego cieszę się, że w porę podjąłem decyzję o przejściu na futsal, co dało mi już wiele pięknych przygód, a mam nadzieje, że wiele jeszcze przede mną.
Dość wcześnie zacząłeś grywać w futsal na poziomie seniorskim, bo do AZS-u UW trafiłeś z Legionovii, jeśli się nie mylę, mając niespełna 17 lat.
Prawda, po roku spędzonym w pierwszej drużynie Legionovii stwierdziłem, że nie ma sensu dalej się łudzić, że mogę zrobić karierę na dużym boisku i zdecydowałem się na futsal. Duża w tym zasługa trenera Ryszarda Milewskiego, który był wtedy asystentem w Legionovii i doradził mi, abym właśnie tak zrobił. Wtedy się kompletnie nie spodziewałem, że kilka lat później spotkamy się w Legii, ale to tylko pokazuje, jaka piłka jest piękna. W AZS-ie stawiałem pierwsze kroki w futsalu, dużo dały mi treningi z trenerem Maciejem Karczyńskim, który uczył mnie podstaw ,a później nie bał się na mnie stawiać, mimo że miałem 17 lat. I kluczowa postać, która zaraziła mnie miłością do futsalu, i od którego w bramkarstwie halowym wyciągnąłem wiele, to oczywiście Ignacio Casillas, który był wtedy pierwszym bramkarzem AZS-u.
Będąc w tak wysokiej formie, na pewno gra w pierwszej reprezentacji Polski wydaje się czymś naturalnym. To Twój cel numer jeden?
Chciałbym jeździć na reprezentację, jednak rywale nie śpią. Mamy dobrych bramkarzy w Polsce i nie zapominajmy o Michale Kałuży, który jest niekwestionowaną jedynką. Przede wszystkim będę dalej robił swoje i wierzę, że to będzie klucz, który pozwoli mi na dłużej zagościć w kadrze.
A jaki masz cel na najbliższy sezon z Legią? Cały zespół poznał już poziom ekstraklasy i na pewno będziecie chcieli powalczyć o coś więcej niż tylko utrzymanie?
Naszym cele będzie walka o play-offy, które mają powstać od nowego sezonu. Liczę, że nowi zawodnicy wniosą świeżą krew i pomogą nam w jego osiągnięciu.
Rozmawiał Bodziach