Mateusz Olczak dołączył do Legii w połowie sezonu, a z powodu urazu rozegrał tylko dziewięć meczów ligowych. Nasz zawodnik zdobył w nich, występując nie w pełni sił, osiem bramek i przyczynił się do awansu Legii do najwyższej klasy rozgrywkowej. Zapraszamy do lektury rozmowy z Mateuszem.  

Przed przyjściem do Legii mówiłeś, że przychodzisz, by wywalczyć z Legią awans. Jak ocenisz te rozgrywki od kiedy dołączyłeś do drużyny – wszystko było tak, jak się tego spodziewałeś? Liczyłeś, że ta liga będzie aż tak bardzo wyrównana?
Mateusz Olczak: Witam po niełatwej rundzie w 1. lidze. Jak przychodziłem, naszym celem był awans i na tym się skupiliśmy. Każdy w klubie wykonał bardzo dobrą pracę i jesteśmy w Ekstraklasie. Przyszedłem do klubu, w którym wszystko było poukładane już w 1. lidze. Organizacyjnie można było się poczuć od samego początku jak w czołowym klubie Ekstraklasy. Liga mnie zaskoczyła poziomem oraz fizycznością. Praktycznie do ostatniej kolejki była walka o awans co pokazuje, że nie było łatwo. 

Co zdecydowało o tym, że wygraliście grupę północną pierwszej ligi. W jakim elemencie mieliście przewagę nad rywalami?
– Uważam, że złożyło się na to wiele składowych. Mamy bardzo dobrych zawodników zarówno z doświadczeniem w reprezentacji, czy ekstraklasie oraz chłopaków, którzy przenieśli się na futsal z dużego boiska i dobrze się uzupełniamy. Do tego warunki w klubie, cały sztab i ludzie, którzy tworzą nam bardzo dobre warunki do rozwoju i wykonują mega pracę z drugiego planu. Mając takie warunki buduje się solidny zespół. 

Wejście do szatni było łatwiejsze, bo znałeś kilku zawodników Legii z wcześniejszych występów.
– Nie było żadnych problemów z wejściem do drużyny. Z Mariuszem Milewskim przyjaźnię się od kilku lat. Z wieloma chłopakami graliśmy w przeszłości w AZS-ie UW oraz w Gattcie, więc nie było żadnego problemu z zadomowieniem się w tej szatni. 

Na poziomie I ligi nie występowałeś od sezonu 2014/15, czyli kawał czasu. Jak bardzo zmienił się poziom tych rozgrywek? Coś Cię zaskoczyło?
– Minęło sporo czasu od moich ostatnich występów w 1. lidze i muszę powiedzieć, że jest bardzo duża zmiana. Przede wszystkim poziom 1. ligi jest wyższy i jest zdecydowanie bardziej wyrównana niż kiedyś. Każdy może wygrać z każdym. Coraz lepsi zawodnicy występują w drużynach I ligi, co podnosi poziom rozgrywek. 

Spotkanie minionego sezonu, które będziesz wspominał najlepiej?
– Było wiele ciekawych spotkań jak na przykład z FC 10 Zgierz, gdzie pokazaliśmy charakter i zrobiliśmy mega widowisko. Podobnie jeśli chodzi o mecz z Widzewem Łódź, gdzie grają chłopaki, z którymi dzieliliśmy szatnię w Gattcie przez kilka lat. 

Miałeś niesamowitą skuteczność w barwach Legii – w 9 meczach ligowych, strzeliłeś osiem bramek.
– Niestety doznałem urazu już w pierwszym meczu pucharowym przed sezonem i ta kontuzja ciągnęła się do końca sezonu. Nie miałem możliwości rozegrać całej rundy na odpowiednim poziomie, ale mimo wszystko udało się coś strzelić. 

W rozegraniu większej liczby spotkań przeszkodził uraz – jak się go nabawiłeś?
– Tak jak wspomniałem, w pierwszym meczu doznałem urazu mięśniowego i ciągnął się za mną do końca sezonu. Już wcześniej miałem podobny problem, więc może to była niedoleczona kontuzja z przeszłości. Na ten moment już jest OK i jestem gotowy na nowy sezon. 

Pod Twoją nieobecność, miejsce w wyjściowym składzie zajął Mateusz Szafrański. Po jego dołączeniu do zespołu, można powiedzieć, że zwiększyła się rywalizacja o minuty na parkiecie?
– Mati przyszedł i dał dużo jakości. Uważam, że rywalizacja bardzo dobrze wpłynie na zaangażowanie i da dodatkowego kopa do pracy. 

Po urazie wróciłeś na mecz z Victorią, który jak się później okazało, zdecydował o Waszym awansie. Przed tym meczem nie miałeś obaw, że może zabraknąć koncentracji, ze względu na fakt, że byliście zdecydowanym faworytem?
– Nie martwiłem się o brak koncentracji. Każdy zdawał sobie sprawę z tego, jaki mamy cel i co musimy zrobić. Wiedzieliśmy, że jesteśmy faworytem, i że takie mecze musimy wygrywać. 

Niestety na trybunach zabrakło kibiców, ale jakie to uczucie dla sportowca, kiedy osiąga taki sukces?
– Uważam, że to największy minus poprzedniego sezonu. Widziałem jak kibice wspierali drużynę przed pandemią i zrobiło to na mnie mega wrażenie. Mimo obostrzeń kibice pokazali, że są z nami i nie mogę się doczekać chwili, jak otworzą trybuny i zagramy razem. 

Po kilkumiesięcznej przerwie wracasz do gry w ekstraklasie. Wiesz czego się spodziewać, więc jak oceniasz szanse Legii na nadchodzące rozgrywki – czego się spodziewasz, czego spodziewać się mogą kibice?
– Musimy wyznaczyć sobie cele na ten sezon i do nich dążyć. Nie będzie to łatwy sezon, będzie dużo trudniej o punkty. Uważam, że kluczem będzie zdobywanie punktów u siebie. Chciałbym, żebyśmy w pierwszym sezonie zapewnili sobie spokojne miejsce w tabeli i nie musieli walczyć do końca rozgrywek o utrzymanie. 

Przed Tobą również szansa na wyjazd na MŚ strażaków, które odbędą się w październiku. Można więc powiedzieć, że te pierwsze tygodnie nowego sezonu będą dość intensywne.
– Tak jest. Jeśli wszystko będzie OK, to czekają nas Mistrzostwa Świata na początku października. Mamy zaplanowany okres przygotowawczy i jestem pewny, że będziemy gotowi na wszystko. 

Sam wyjazd na MŚ traktujesz jako wyróżnienie?
– Jasne że tak. Zawsze reprezentowanie kraju to wyróżnienie i nagroda. 

W tym roku skończysz 27 lat. Jakie jest Twoje największe marzenie sportowe na tę chwilę? Reprezentacja Polski?
– Zgadza się. Złapałem kilka lat doświadczenia przy niesamowitych piłkarzach. Moim sportowym marzeniem jest zdobywanie najwyższych celów. Chciałbym zdobyć Mistrzostwo Polski i zagrać z Legią dalej. Reprezentacja jest nagrodą za dobre występy. Jeśli kiedyś na nią zapracuję, to będzie mi bardzo miło. 

A w ogóle doszło do tego, że zostałeś strażakiem?
– Mam tradycje rodzinne – mój tata był strażakiem. Od zawsze mi się to podobało i również chciałem być strażakiem. Podjąłem decyzję, że spróbuję i dostałem się do Komendy Powiatowej w Koluszkach. Służba w PSP sprawia mi wielką przyjemność. 

Łączenie obowiązków zawodowych z grą w futsal sprawia jakieś problemy, czy zdążyłeś się do tego przyzwyczaić?
– Nie sprawia to problemów i mogę bez problemów łączyć te dwie rzeczy. Mam bardzo dobre warunki w Komendzie i zawsze jestem w stanie sobie to wszystko poukładać. 

Rozmawiał Bodziach